środa, 25 sierpnia 2010

dłoń


... miła przyjacielska chwila nagle się urwała. Poczułam jak kolega T. wtula się w moją szyję i zaczyna ją całować. Myślami szukałam odpowiedzi na pytanie, daczego to się dzieje?
Czy T. jest pjany, czy na tyle zmęczony, że mnie z kimś myli? Dlaczego teraz? Na dodatek w gronie kilku osób, którzy zmęczeni po długiej drodze wlepiali wzrok w swoje kubki z herbatą.

Starałam się ręką dotknąć czule M., ale ten odsunął się nerwowo obdzielając mnie spojrzeniem rozczrowania i jenoczesnej krytyki "jak możesz być tak niewierna T.!" Prawie widać było te słowa w oczach.

W końcu T. wstał i usiadł po drugiej stronie stołu, gdzie był jego kubek z gorąca herbatą.
Poczułam się, jakbym została uwolniona od tony ciężaru.

Znów zaczełam wzrokiem szkać zroku M. Nie czekając na znów karące spojrzenie po prostu złapałam jego dłoń. Ścisnęłam. On również ścisnął. Trzymał. Nie odepchnął.
Poczułam się bezpiecznie. Nie było już karcącego spojrzenia. Był pokój w jego oczach chociaż na mnie nie patrzył.
Nie wiedziałam, czy zrozumiał, że ta dziwna chwila z T. była dla mnie zaskoczeniem.
Trzymał moją dłoń mocno, nie zabierał swojej, to mi wystarczało.
Ktoś powiedział nagle, żeby się o jedno miejsce przesunąć. Pomyślałam "on wykorzysta ten moment i się ode mnie uwolni"
Dalsze zmory mojej świadomości mknęły jak błyskawice: "oczywiście zaraz Ciebie odtrąci", "a czego się spodziewałaś, że jesteś dla niego kimś ważnym?"

Przesiadając się, szukałam pod stołem tej dłoni...Ona także szukała mojej:) Znów się spotkały. Trzymałam znów jego dłoń mocno. Czułam ten sam uścisk. Trwałam tak z coraz większą radością...
aż usłyszałam budzik!!

Wciąż czułam dłoń M.,dlatego bałam się otorzyć oczy, ale obowiązek pójścia do pracy zmusił mnie do ich otwarcia. Zanim to zrobiłam, jeszcze się upewniałam, że czuję nasze splecione dłonie.

Żal mi było przerwać tą senną chwilę.

Sporzałam... Ręka była pusta. Ułożona tak, jakby trzymała drugą dłoń...